Drzewa straszą...

Data:
Ocena recenzenta: 3/10

Być może sitcomy wypłukały mi mózg, ale po filmie spodziewam się czegoś, co mnie poruszy. Temu się nie udało, potrzebowałem łopatki, żeby się dogrzebywać do intencji reżysera; zresztą z nudów nie miałem innego wyjścia...

Fakt, wiedziałem, że to nie jest kino akcji, ale to już przesada. Nawet egzystencjalne kino europejskie nie używało takich długich ujęć. Ruch kamery jest, ale to nie niweczy wrażenia, że nie wiadomo po co.

Pamiętam chyba jeden ciekawy kadr: stojące pośrodku drzewo dzieli ekran na dwie równe części, a bohaterka idzie po lewej, bodaj jaśniejszej stronie. I to było naprawdę ładne, ale zawiodłem się, że nic podobnego już potem nie nastąpiło. Na moim seansie (w ramach festiwalu "Kino w pięciu smakach") kolory były sprane, więc nawet tajska dżungla nie robiła wrażenia, zwłaszcza, że mnie wyglądała raczej na lasek.

Domyślałem się, że te powolne frazy miały na celu wtopienie widza w klimat tajemnicy. Niestety, klimat to największa porażka "Nimfy". Spędziłem w lesie niejedną noc i pewnie dlatego nie widzę w nich nic niezwykłego. Tajem też nie jestem i nie wierzę, że drzewa mają kobiecą duszę. Nie miałem też okazji obejrzeć Blair Witch Project, a Drzewa Królikiewicza zdążyły już całkiem wyblaknąć w mojej pamięci (choć na pewno były bardziej dynamiczne i przekonywające). Słowem - nie mam powodu przejmować się męczącą muzyką w lesie.

W efekcie rzadkie sceny ujawniającego się dramatu między bohaterami potraktowałem niemal jako rozrywkę. Nietopsz... Ale że nie było tam scen głupich ani odrażających, nie jest to najgorszy film jaki widziałem. Wynudziłem się jednak jak mops.

Zwiastun:

http://www.youtube.com/watch?v=mONZEGl1EHU

Zwiastun:

Fascynujące jak różnie można odebrać film. Dla mnie "Nimfa" zdecydowanie miała klimat, świetnie budowany od początku do końca. Dżungla to jest zwykły las. Ciężko żeby został pokazany jak las Entów z Tolkiena - chociaż faktycznie byłoby to bardziej spektakularne :)

Uczucie między Nobem a Mią zostało według mnie przedstawione bardzo wiarygodnie. Trochę gorzej poradził sobie kochanek, ale ogólnie aktorsko też nie mam wiele do zarzucenia.

Film mi się nie dłużył. Miałem moment załamania mniej więcej w połowie seansu, ale spowodowany był on raczej moim całkowitym niewyspaniem (oglądałem go po całym dniu załataiwania spraw i nieprzespanej nocy spowodowanej podróżą), a nie nudą wiejącą z ekranu.

Nie idź czasem na Odgłosy Robaków - zapisku mumii!

Heh, wiedziałem, że się pokłócisz. =}}} I dobrze.

Może - jak to steelman napisał - kopia była zjechana i nawet ten las mógł być ładniejszy. Nie było to banalne, dlatego dałem coś za innowacyjność. Jedynie na klimat i zdjęcia liczyłem, ale nawet to nie wyszło.

Ja miałem kryzys dodatkowy z powodu grzechu picia w kinie (to nie tak jak w domu, że można pobiec do kibla na reklamach... =} ), ale i tak słabiutko.

Nie będę powtarzać tego co powyżej (w sensie co Michuk napisał), tylko się pod tym podpiszę, że ma moje poparcie. Nie jestem co prawda pewna co do tempa, wytrenowałam sobie dużą tolerancję na WFF i nie wiem, na ile mi ona starczy. Może już zostanie? :)

Widziałam Blair Witch Project, ale to był raczej histeryczny film, z zamierzenia horror, no i zagrożenie było dużo bardziej namacalne. "Nimfa" dużo mniej grała na emocjach a wątki nadprzyrodzone zostały potraktowane w bardziej enigmatyczny sposób. Zdaje się, że to jest w ogóle cecha azjatyckiego kina grozy - więcej niedopowiedzeń. Kiedy Amerykanie zabierają się za remake, przede wszystkim usuwają ze scenariusza niejasności, na czym te filmy bardzo tracą.

W "Nimfie" wyczułem próbę zrobienia trochę kina grozy, to nie miała być czysta poezja - widz miał trochę ścierpnąć.

Te niedopowiedzenia bardzo podobały mi się w "Kręgu", film nie tyle straszył, co przejmował. Remake'ów nie widziałem niestety, więc to wyrywkowa znajomość, niemniej bardzo miło wspominam.

I w ogóle - miło się było zobaczyć. =} Jeszcze nie u wszystkich zdążyłem skojarzyć ksywkę z twarzą, ale przynajmniej ciebie, pawestę i markgo już poznam. =}

Samotna kobieta w ciemnej dżungli, w której jedna osoba już zaginęła bez śladu - kto by nie ścierpł. :) Ale atmosfera grozy to tylko środek wyrazu użyty z premedytacją do osiągnięcia jakiegoś celu. Lubię filmy, które mają widza przestraszyć, ale jeszcze bardziej lubię takie, które straszą go z powodu innego niż sama chęć straszenia.

Ostatnio łażę do kina jako samotny strzelec, fajnie dla odmiany wybrać się w większym towarzystwie, i to jakim! :D

Dziwna opinia o tyle, że właśnie zdjęcia były dla mnie najmocniejszą stroną tego filmu. A pierwsze ujęcie z kamerą pływającą po lesie przez parę minut wręcz genialne. Może rzeczywiście mieliście zjechaną kopię? Ja widziałem na ENH i było bardzo ładnie. Arcydzieło to nie jest, ale klimat ma.

Miały być, i nawet powinny, ale moim zdaniem nie są. Bardzo dobre "pływanie" kamery na wstępie filmu to widziałem na "12 gniewnych ludzi" i jeszcze w chorwackim "Świadkowie" ( http://filmaster.pl/film/svjedoci/ ), choć drugie było technicznie niedoskonałe.

A w "Nimfie" dopiero doceniłem końcówkę tego ujęcia - widać było, że zostało zrobione po coś i coś oznacza. Ale to i tak nie sprawiło, ze wywołało we mnie jakiekolwiek emocje. Ja tam jak widać mam jakieś zupełne votum separatum, inni byli zadowoleni z tego filmu.

Dodaj komentarz