Którędy z tego akwarium?...

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Najpierw bałem się, że to film o tym, że życie jest do niczego. W trakcie projekcji wydawało mi się, że jednak o tym, jak w pochrzanione życie może wejść właśnie coś dobrego. W końcu jednak wyszło na to, że jest tak, jak myślałem na początku - to realizm blokowiska, w którym nie można liczyć na zbyt wiele.

Z drugiej strony trzeba oddać twórcom filmu, że nie dali za dużo mroku. Ten niezbyt wesoły świat jest dosyć zwyczajny. To nie brutalność nim rządzi ani krańcowa beznadzieja, lecz małe nadzieje i ich zwichnięcie - jednej, drugiej trzeciej... W końcu nawet twardzielka może zapłakać.

Katie Jarvis grająca główną bohaterkę, Mię, bardzo fajnie wywiązała się ze swojej roli, nadała swojej postaci rys prawdziwości. Ale to nie ona, tylko Michael Fassbender jako Connor robi na ekranie co chce, trudno od niego oderwać oczy. Nie tylko dobrze gra (rzekłbym aksamitnie), ale też jego postać jest niejednoznaczna, trudno go przeniknąć i zrozumieć.

Niestety to nie jest mój ulubiony rodzaj filmów, stąd i niższa ocena, jednak nie miałem wrażenia, że scenariusz kuleje ani że reżyseria się gdzieś zagubiła - na dobre i złe jedziemy wraz z paradokumentalnymi ujęciami (a jakże, kino społeczne musi przecież być takie chropowate... =/) dokądkolwiek to się ma toczyć.

Ciekawe, że ta rodzina nie jest wcale taka patologiczna, jak się zdaje. To, że siostry mówią do siebie nawzajem "nienawidzę cię", to tylko ich sposób bycia - wiadomo, że się kochają. A świetna scena tańca przy rapowanym "Life's a bitch and then you die" mówi właściwie wszystko.

Zwiastun faktycznie niewiele oddaje z atmosfery filmu, bo ta historia ma zdecydowanie ciągłość i konsekwencję, ale przynajmniej można zobaczyć jak wyszły zdjęcia:


Zwiastun: