kocio

napisał o Carrie

Niezła Moore, Moretz z początku nie wyglądała na tak zahukaną jak Spacek, ale potem też całkiem nieźle. Nie czułem jednak dramatyzmu oryginału i trochę jakby zamiast historii osobistej było to jakieś teen movie: owszem, trochę straszne są te koterie i szpan, ale z drugiej takie Warsaw Shore odebrało coś z uniwersalności przekazu. Nie rozumiem co ta próba interpretacji miała niby wnieść?